W obliczu rosnących cen i niepewności na rynku pracy, coraz więcej Polaków zastanawia się, jak skutecznie zabezpieczyć swoje oszczędności na trudniejsze czasy. Nawet osoby, które jeszcze niedawno żyły od wypłaty do wypłaty, zaczynają dostrzegać wartość budowania finansowej poduszki bezpieczeństwa. Według raportu Związku Banków Polskich z 2024 roku, jedynie 32% Polaków deklaruje posiadanie jakichkolwiek oszczędności przekraczających trzymiesięczne koszty życia. Reszta – niestety – nadal funkcjonuje w trybie „tu i teraz”. Tymczasem rzeczywistość nie wybacza braku zaplecza finansowego. Awaria samochodu, utrata pracy, nagła choroba – to zdarzenia, które mogą się przytrafić każdemu. Dlatego gromadzenie środków na czarną godzinę nie jest luksusem, lecz koniecznością. Ale oszczędności to tylko połowa sukcesu. Równie istotne jest ich odpowiednie zabezpieczenie – tak, by nie straciły na wartości, nie były łatwym celem dla inflacji czy nieprzemyślanych decyzji. Jak więc mądrze przechowywać pieniądze, by spełniły swoją rolę, gdy naprawdę ich potrzebujemy?
Dlaczego warto mieć fundusz awaryjny i jak go zbudować?
Fundusz awaryjny to jedno z podstawowych narzędzi zarządzania domowym budżetem, a jednocześnie często pomijany element finansowego bezpieczeństwa. To środki, które powinny być łatwo dostępne, ale jednocześnie odseparowane od codziennych wydatków – nie kuszące i nie będące częścią miesięcznego budżetu. Eksperci finansowi wskazują, że idealna wysokość funduszu awaryjnego to od 3 do nawet 12 miesięcy kosztów życia – zależnie od stabilności zatrudnienia, liczby osób na utrzymaniu czy własnej skłonności do ryzyka.
Nie trzeba jednak od razu odkładać całej tej kwoty. Najważniejsze to zacząć – nawet od kilkuset złotych miesięcznie. Regularność i konsekwencja są kluczem. Osoby początkujące mogą zacząć od tzw. mikrooszczędzania, czyli zaokrąglania codziennych wydatków i odkładania reszty, albo ustawienia automatycznego przelewu z wynagrodzenia na osobne konto. Ważne, by fundusz awaryjny rósł w tle, bez konieczności podejmowania każdorazowych decyzji o jego zasileniu.
Co istotne – środki te nie powinny być trzymane w gotówce w domu ani na koncie, z którego korzystamy na co dzień. Najlepiej umieścić je na oddzielnym rachunku oszczędnościowym lub koncie depozytowym, tak by nie kusiły podczas gorszego miesiąca. Ale to dopiero początek – bo realnym zagrożeniem jest inflacja.
Inflacja, podatki i bezpieczeństwo – czego obawiać się najbardziej?
W ciągu ostatnich kilku lat Polacy boleśnie przekonali się, czym jest inflacja. W latach 2021–2023 poziom inflacji w Polsce przekraczał kilkanaście procent rocznie, co oznacza, że oszczędności trzymane w gotówce lub na nisko oprocentowanych rachunkach realnie traciły na wartości. W praktyce: 10 000 zł po roku mogło mieć siłę nabywczą równą 9 000 zł. Taka utrata wartości może zniweczyć wielomiesięczne starania o zabezpieczenie budżetu domowego.
Dlatego jednym z głównych zagrożeń dla pieniędzy na czarną godzinę jest właśnie nieumiejętne ich przechowywanie. Jeśli wybieramy konto oszczędnościowe, powinniśmy szukać ofert z oprocentowaniem wyższym niż inflacja – co niestety, w polskich warunkach jest rzadkością. Z pomocą mogą przyjść krótkoterminowe lokaty bankowe czy obligacje indeksowane inflacją.
Ale to nie wszystko. Nie możemy zapominać o opodatkowaniu zysków kapitałowych. Tzw. podatek od oszczędności, czyli podatek Belki (19%), obowiązuje w Polsce od 2004 roku i dotyczy m.in. zysków z lokat, kont oszczędnościowych czy obligacji. To oznacza, że każda złotówka, którą zarobimy na odsetkach, jest pomniejszana prawie o jedną piątą. W praktyce może się okazać, że oszczędzamy, ale w ujęciu netto zyskujemy niewiele.
Nie bez znaczenia jest również kwestia bezpieczeństwa banków. Choć system gwarantowania depozytów w Polsce (Bankowy Fundusz Gwarancyjny) zabezpiecza środki do równowartości 100 tys. euro, osoby trzymające większe sumy powinny rozważyć ich podział pomiędzy różne instytucje finansowe.
W co warto lokować pieniądze na trudne czasy?
Kluczem do zabezpieczenia pieniędzy na czarną godzinę jest równowaga pomiędzy dostępnością środków, ich bezpieczeństwem a ochroną przed utratą wartości. Najprostsze narzędzia – jak konto oszczędnościowe – nie zapewniają wysokiego zysku, ale dają łatwy dostęp do gotówki w razie nagłej potrzeby. Z kolei lokaty terminowe czy obligacje skarbowe mogą oferować lepsze warunki, ale wiążą środki na określony czas.
Jedną z ciekawszych opcji są obligacje indeksowane inflacją, które w ostatnich latach zyskały na popularności. Emitowane przez Skarb Państwa, pozwalają nie tylko chronić wartość oszczędności, ale również uzyskać niewielki zysk – w zależności od poziomu inflacji. Są bezpieczne, bo gwarantowane przez państwo, a przy tym stosunkowo elastyczne – można je wykupić wcześniej, choć kosztem części odsetek.
Alternatywą dla bardziej zaawansowanych finansowo osób mogą być rachunki maklerskie i fundusze pieniężne, które inwestują w krótkoterminowe instrumenty dłużne. Choć nie są tak bezpieczne jak lokaty czy obligacje, to oferują większą płynność i – często – lepsze oprocentowanie. Wymagają jednak pewnej wiedzy i umiejętności oceny ryzyka.
Warto pamiętać, że środki na czarną godzinę to nie inwestycje długoterminowe. To nie jest kapitał, którym spekuluje się na giełdzie ani kupuje kryptowaluty. Ich zadaniem jest zapewnienie bezpieczeństwa i spokoju ducha, a nie przynoszenie spektakularnych zysków.
Najczęstsze błędy przy zabezpieczaniu oszczędności
Choć większość osób deklaruje, że rozumie znaczenie posiadania funduszu awaryjnego, w praktyce wiele z nich popełnia poważne błędy, które mogą zniweczyć cały wysiłek oszczędzania. Jednym z najczęstszych jest trzymanie pieniędzy w gotówce – w domu, „pod materacem” albo w sejfie. To rozwiązanie pozornie wygodne, ale zupełnie nie chroniące przed inflacją, a do tego ryzykowne – naraża na kradzież, zniszczenie lub utratę wartości.
Drugim błędem jest zbyt łatwy dostęp do pieniędzy awaryjnych – np. trzymanie ich na koncie, z którego codziennie płacimy za zakupy. Takie rozwiązanie sprawia, że fundusz awaryjny przestaje być czymś „na specjalne okazje”, a staje się dodatkiem do pensji. Dlatego eksperci zalecają wręcz tworzenie konta o utrudnionym dostępie – np. bez karty płatniczej lub z koniecznością przelewu na główne konto.
Błędem jest także nieaktualizowanie funduszu – sytuacja życiowa się zmienia, koszty rosną, a fundusz awaryjny powinien być do nich dostosowany. Jeśli ostatni raz przeliczałeś swoje miesięczne wydatki trzy lata temu, to prawdopodobnie Twoje oszczędności już nie odpowiadają realnym potrzebom.
Wreszcie – wielu ludzi zapomina o tym, że zabezpieczanie oszczędności to proces ciągły, a nie jednorazowy wysiłek. Wymaga on nie tylko dyscypliny finansowej, ale też minimalnej wiedzy ekonomicznej i umiejętności reagowania na zmiany – zarówno w swoim życiu, jak i w gospodarce.
Artykuł sponsorowany